Pobeda – wyzwanie ponad moje siły
|4 dni po powrocie z Khan Tengri rozpoczynamy nasza próbę wejścia na Pik Pobedy (Jengish Chokusu) od założenia obozu pierwszego. Lodowiec Zvezdochka diametralnie rożni się od łatwego podejścia lodowcem na Khan Tengri. To prawdziwy labirynt piętrzących się lodowych wydm. Wielokrotnie musimy kluczyć i zawracać w poszukiwaniu właściwej drogi i dostępnych mostów śnieżnych. Po osiągnieciu płaskiej części lodowca bliżej ścian Pobedy marsz staje się niebezpieczniejszy. Głęboki, sypki śnieg skrywa liczne szczeliny. Co kilkadziesiąt metrów zapadamy się w niewidoczne czeluście. Wieczorem rozbijamy obóz pierwszy.
Następnego dnia staramy się znaleźć drogę na przełęcz Diki. Ślady wcześniejszego zespołu są niewidoczne, przykryte świeżymi lawinami. Wspinamy się śnieżno-lodową ścianą około 200 m i zawracamy. W południowym słońcu liczne lodowe nawisy – seraki – położone nad skałami Diki gdzie prowadzi szlak z hukiem obsypują trasę lodowymi odłamkami. Ze względu na niepomyślne prognozy pogody wracamy do BC.
2 dni później wracamy do C1. W tym czasie podczas zejścia z C3 zginął 32-letni alpinista Максим Желималай. Dookoła widać ślady nowych lawin. Ponownie staramy się odnaleźć dalszą drogę do góry. Nagle nad nami obrywa się ogromny kawał lodu i mając chwile na reakcje uskakujemy z toru lotu odłamków. Zagrożenie przeszło kilkanaście metrów obok. Decydujemy się na odwrót i rezygnujemy z dalszej wspinaczki. Nie bez powodu ta góra jest uważana za jedną z najtrudniejszych na świecie. Może za kilka lat podejmę kolejna próbę, lecz prawdopodobnie na innej trasie niż klasyczna.