Kazbek – drugie podejście

Odwiedziłem Kazbek w lipcu tego roku – niestety pogoda i zespół nie pozwoliły mi wtedy osiągnąć wierzchołka. Niezrażony wcześniejszym niepowodzeniem postanowiłem ponownie zmierzyć się z tą górą we wrześniu. Tym razem dołączyła do mnie inna, liczniejsza i bardziej doświadczona grupa znajomych. 

Trójka z nich weszła na Elbrus kilka dni wcześniej. Ja wraz z 5 uczestniczką po południu 23 września wyruszyliśmy z Stepantsminda obładowani ciężkimi plecakami. Ze względu na brak aklimatyzacji z naszej strony wybraliśmy dłuższy wariant z założeniem obozu pośredniego na 3100 m, gdzie spotkaliśmy resztę zespołu. Pierwsza noc przyniosła załamanie pogody i liczne burze. Silny wiatr i ulewny deszcz nie pozwalały nam zasnąć oraz przemoczyły część ekwipunku. Pochmurny poranek upłynął nam na suszeniu śpiworów, kurtek i przygotowywaniu śniadania. Wkrótce ruszyliśmy w dalszą drogę przez dolną część lodowca Gergeti. Późnym popołudniem osiągneliśmy stację meteo na 3700 m. Część z nas zdecydowała się skorzystać z wolnych miejsc noclegowych (35 GEL na osobę za noc), by do końca wysuszyć rzeczy. Ja pozostałem przy opcji biwakowania w namiocie. Ogromne podziękowania dla Łukasza – ratownika z fundacji Bezpieczny Kazbek za udostępnienie nam jednego z ich ustawionych namiotów.
Trzeci dzień wyprawy przyniósł poprawę pogody, którą wykorzystaliśmy na aklimatyzacyjne wyjście na 4200 m. Byłą to okazja do rozpoznania trasy przyszłego ataku szczytowego. Po raz ostatni przećwiczyliśmy bezpieczne poruszanie się na lodowcu i techniki ratownicze.
W nocy z 25 na 26 września o 2:30 nad ranem wyruszyliśmy na szczyt w 3-osobowym składzie. 2 osoby ze względu na zmęczenie i przeziębienie nie zdecydowały się by nam towarzyszyć. 

W dobrym tempie pokonywaliśmy trasę. Dobra pogoda zachęciła również inne zespoły zarówno z gruzińskiej, jak i rosyjskiej strony. Poranek zastał nas na około 4500 m. Ostatnie kilkadziesiąt metrów przed szczytem okazało się dużym wyzwaniem ze względu na silne oblodzenie i potrzebę założenia asekuracji. Przed południem nasza trójka stanęła na szczycie. Tylko dla mnie była to druga próba. Niska temperatura odczuwalna, z powodu silnego wiatru, nie zachęcała do dłuższego odpoczynku i wkrótce rozpoczęliśmy zejście.
Powrót, jak to zwykle bywa, był o wiele szybszy. Po 14 godzinach bezpiecznie powróciliśmy do obozu Meteo.

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *