Stefanik Trail 2017
|
Minęło już kilka dni co pozwoliło mi odpocząć I podsumować wydarzenia ostatnich dni. Przed biegiem Stefanik Trail nie byłem pewny czy sobie poradzę nie mając w karierze żadnego biegu o zbliżonym dystansie. Zgodnie z planem wystartowałem z innymi w piątek o 19 00. Bieg rozpocząłem średnim tempem wyprzedzając kolejnych biegaczy do 1 punktu w miejscowości Dobra Voda. Po zmierzchu trasa wiodła bardziej stromym i skalistym terenem zwalniając moje tempo. Mimo to utrzymywałem się na dobrej pozycji w pierwszej 25. Niestety po około 30 km na jednym z zbiegów potknąłem się o kamień i dość mocno obiłem palce – co zemściło się później. Przez całą noc radziłem sobie dobrze. Po 11 godzinach biegu zaczęły mnie męczyć problemy żołądkowe. Nie mogłem jeść i pic. Do punktu Pezinska Baba dotarłem po 11 h 59 min (79.3 km, 3350 m przewyższeń do góry, 27 miejsce) Mój stan szybko się pogarszał i dłuższy postój nie pomógł. Poruszałem się coraz wolniej nie mogąc uzupełnić brakujących kalorii i płynów. Poranek przyniósł zimny wiatr i opady deszczu. Ze względu na wolne tempo nie moglem się rozgrzać, co jeszcze bardziej wysysało ze mnie resztki sił. Po około 2 godzinach wyszło słońce i nastał upał. Odwodniony i wyczerpany poruszałem się w ślimaczym tempie. Ostatecznie dotarłem do punktu Kamzik po 20 h 40 min (107.6 km 4009 m przewyższeń do góry). Wiedziałem, że jeśli nie nabiorę sil nie będę w stanie kontynuować.
Moje trailowe buty były kompletnie zniszczone a stopy nie wyglądały o wiele lepiej. Miałem przygotowaną drugą parę na bardziej płaski końcowy odcinek. Po konsultacji z personelem medycznym na Kamziku niestety zakończyłem mój bieg i spędziłem wieczór w szpitalu. Na szczęście palce nie były złamane.
Jestem zawiedziony faktem że nie udało mi się dobiec do mety. Mimo to ustanowiłem mój rekord dystansu i przewyższeń. Gdyby nie kłopoty zdrowotne jestem pewien że jest to na miarę moich możliwości. Spośród 164 uczestników tylko 94 zakończyło ten 144 km dystans. Pierwszy raz zmierzyłem się z takim dystansem i nauczyłem się kilku cennych lekcji:
- kijki trekkingowe bardzo pomagają na podejściach, szczególnie w późniejszej fazie biegu – zabranie ich było dobrym pomysłem
- na tak długi dystans powinienem mieć buty z lepszą amortyzacją bądź częściej zmieniać buty pod daną sekcje szlaku
- powinienem o wiele więcej trenować bieganie w nocy
- nawet jeśli mam mdłości powinienem próbować coś jeść jak również spakować specjalne jedzenie na taką ewentualność
- zwolnij i bardziej oszczędzaj siły – na Kamziku nadal miałem wiele godzin by ukończyć bieg
Chciałbym podziękować wszystkim, którzy wspierali mnie na trasie i w przygotowaniach (Marcin, Tomek, Gosia, Mateusz, Olga, Maciej) oraz wolontariuszom, dzięki którym to wspaniałe wydarzenie mogło dojść do skutku.