Elbrus – część 2
|Zmęczeni wstajemy o 2 w nocy z zamiarem zdobycia szczytu. Jak się okazało mimo wzmocnienia namiotu nie wytrzymał on naporu wiatru i boczna ściana została rozdarta, co zapewniło mi chłodny nocleg 😉 Wichura nie ustaje – wiatr jest tak silny, że pomimo 25kg plecaków porywy wytrącają z równowagi. Dla bezpieczeństwa związaliśmy się liną. Poruszamy się wśród kruchych kamieni by uniknąć lodowych pól i szczelin. Nad ranem docieramy na wysokość 5k m i rozpoczynamy trawers śnieżnego zbocza by dotrzeć do mniej stromego śnieżnego żlebu i ominąć skalną ścianę. Po południu porywy wiatru na szczęście osłabły, lecz nadal są dość silne. Zmęczeni rezygnujemy z dalszej wędrówki i postanawiamy rozbić kolejny obóz na 5300m. Prowizoryczna naprawa namiotu za pomocą taśmy klejącej na niewiele się zdała – w końcu ten bok namiotu zasłoniliśmy plecakami i kamieniami. Wieczór upływa nam na topieniu śniegu, co ze względu na wysokość jest bardzo czasochłonne i nie udaje nam się w pełni zaspokoić pragnienia. Po skromnej kolacji zapadamy w niespokojny sen.
Rozpoczyna się 6 dzień naszej górskiej wędrówki – o brzasku ruszamy w dalszą drogę motywowani bliskością naszego celu. Około 10 rano osiągamy wschodni wierzchołek Elbrusa – 5622 m. Kilka minut odpoczynku, wspólnych zdjęć i ruszamy w dalej. Musimy zejść ponad 300m na przełęcz między 2 wierzchołkami. Zatrzymujemy się w awaryjnym schronie na 5300m gdzie odpoczywamy pół godziny. Osłonięci od wiatru w spokoju topimy śnieg i jemy skromny posiłek. Postanawiamy nie iść w dół do łatwiejszej normalnej drogi i wybieramy wejście prawie pionowym 200m śnieżnym stokiem prosto do grupy skał z linami poręczowymi. Docieramy tam popołudniu – góra opustoszała ostatnie grupy już zeszły. Widoczność ze względu na pędzone wiatrem chmury jest kiepska. Przywiązujemy plecaki do skał i na lekko pokonujemy ostatnie kilkadziesiąt metrów do szczytu. Około 16 osiągamy wierzchołek Elbrusa – niestety widoki przesłaniają chmury.
Zmęczeni rozpoczynamy naszą drogę w dół. Musimy się śpieszyć by zejść jak najniżej przed zmrokiem. Piątka naszych towarzyszy, która wchodziła normalną drogą, zdobyła już główny wierzchołek Elbrusa i zamówiła powrotny autobus na następny dzień. Około 22 dotarliśmy do schroniska na 3500 m gdzie zamówiliśmy ciepłą kolacje. Kolejka linowa nie jest czynna w nocy – jesteśmy więc zmuszeni kontynuować nasze zejście o własnych siłach. Poruszamy się remontową drogą pod wyciągiem, szutrowa nawierzchnia utrudnia poruszanie w naszych ciężkich górskich butach. O 3 rano docieramy do Azau skąd jeszcze kilkanaście km asfaltem mozolnie idziemy do Terskolu gdzie znajduje się nasz hotel. Każdy postój by odpocząć skutkuje zaśnięciem po kilku sekundach. Po 26 h marszu z ciężkimi plecakami docieramy do bazy i możemy nareszcie odpocząć. Po 3h snu musimy się przepakować i wyruszyć w drogę powrotną do Gruzji.
czytam i nie wierzę własnym oczom. Kiepskie warunki pogodowe, chodzenie poza szlakami, ponad dobowy wysiłek… Fajnie, że przeżyliście, ale czy zawsze szczęście będzie po Waszej stronie?
Dziękuję za komentarz. Odpowiadając na niego:
1 Szlaki w wysokich górach bardzo rzadko są oznaczone. Jak pisałem najpopularniejsza droga, której nie wybraliśmy, posiada chorągiewki co kilkadziesiąt metrów dla zwiększenia bezpieczeństwa w razie utraty widoczności – głównie ze względu na fakt że kilkadziesiąt lub kilkaset osób dziennie, często niedoświadczonych, podejmuje się zdobyć Elbrus. Komercyjne grupy idą tą trasa i jest to źródło zarobku, a więc są także środki by taką trasę przygotować. Nasz wybór odmiennej trasy był w pełni świadomy – posiadaliśmy dokumentacje zdjęciową i punkty gps jak również nadajnik gps by tą trase odnaleźć.
2 Warunki pogodowe – na to niestety nie mamy wpływu w przypadku załamania pogody. Nasza czwórka ma już doświadczenie w wyższych górach i wiedzielismy jak w takich sytuacjach się zachować i ocenić własne siły.
3 Ponad dobowy wysiłek – większośc ostatniego dnia miała już miejsce na coraz niższej wysokości i zejście na dół zwiększało nasze bezpieczeństwo. Mogliśmy zostać na noc w schronisku na 3500m ale czuliśmy się na siłach iść dalej i wspólnie się na to zdecydowaliśmy.
4 Szczęście czy też raczej ryzyko zawsze jest związane z wyprawami w wysokie góry, a im wyżej tym trudniej. Zdobyte doświadczenie pozwala je jedynie zminimalizować ale nie wyeliminować kompletnie. Zdaję sobie z tego sprawę wybierając taką aktywność jako moją pasję.